Wtorek to już prawie weekend...prawda? Pragnę rozłożyć się na kocyku, w objęciach ukochanego w jakimś cichym i spokojnym miejscu.
Wiecie co sobie dziś uświadomiłam? Że boję się strasznie samotności. Brakuje mi dotyku, czułości, zwykłego "jak Ci minął dzień". Nie chce bylejakiej miłości. Kiedyś babcia mi powiedziała..córcia, poczekaj na świeży wiosenny deszczyk, nie pij wody z kałuży. Patrząc na koleżanki z którymi chodziłam do jednej klasy do liceum czuję się dziwnie. Większa połowa ma już rodziny, mężów, dzieci. A ja? A ja nawet faceta u swego boku nie mam. Podobno takie porównania nie powinny mieć miejsca ale najzwyczajniej zastanawiam się co ze mną jest nie tak. Czy czegoś mi brakuje? Jestem dość atrakcyjną kobietą, może na początku mój charakter straszy ale przy bliższym poznaniu zdecydowanie jest lepiej. Charakter to moja jedyna "broń" i jednocześnie tarcza obronna. Przez ostatni czas moja pewność siebie spadła to wielkiego minimum. Nie jest to fajne. Teraz zaczęłam rozumieć dziewczyny a nawet chłopaków ktzórzy nie zagadają do płci przeciwnej bo brak mi odwagi. Kiedyś...co to dla mnie. "Cześć, jak się masz? Piwko, papierosek czy spacer?" Teraz nie wyobrażam sobie nawet takiej sytuacji. Tak, płeć przeciwna może odebrać tylko tyle i aż tyle jednocześnie. I nie mam na myśli tylko mężczyzn. My kobietki nie jesteśmy lepsze. Powiedziałabym nawet, że nawet gorsze.
Coraz bardziej nasuwa mi się myśl czy aby to nie jest kara za moje zachowanie. Karma podobno wraca. I to z potrójną siłą. Sama w to wierzę. A może to tylko kopniaki w tyłek aby zaczekać na tą drugą połówkę, którą przygotował mi Ten na górze ;)